(...) już zbyt fizjologicznym, lekko obrzydliwym. Denis Durand tej granicy nie przekracza, mimo że tchnie wonią ciepłej sierści, siana, melodią wsi i obory. Pokryte gładkim włosiem, elastyczne skóry , zbyt rzeczywiste, by mogły być wyprawiane, wciąż znajdujące się na żywiźnie - a jednak eleganckie, zwłaszcza gdy w sercu kompozycji podbija (...)