(...) jakimś czasie spod ponurej nieco warstwy zapachu , wychynął optymizm w postaci słodkawej waniliowej pierzynki, pierzynki na tyle słodkiej aby ożywić zapach , tchnąć w niego odrobinę radości i na tyle delikatnej aby nie stłamsić tą słodyczą woni chropawej ambry. Nie ma więc końca, dalej robi się już tylko bardziej francusko, dzięki mydlano-słodkiemuylang-ylang by w końcu u kresu trwania na mankiecie ( który nadchodzi nieco zbyt szybko jak dla mnie ) stać się zmysłowym i powiedziałabymnawet lekko buduarowym absolutnie kobiecym puchatkiem z ambrowym ogonkiem. Bardzo delikatnym, ale doskonałym. A najlepsze w nim jest (...)